- W sezonie 2018/2019 po sześciu klatach gry w klasie A wróciliśmy do okręgówki – przypomina Mirosław Ustaszewski. - To był bardzo radosny awans, bo zdobyliśmy mistrzostwo, a nasza przewaga nad drużynami, które pozostały w klasie A była ogromna – ponad 20-punktowa. Dobrze spisywaliśmy się także jako beniaminek, bo po rundzie jesiennej rok temu zajmowaliśmy 9 miejsce i raczej spokojni o ligowy byt przygotowywaliśmy się do uroczystości jubileuszowych. Poczytuję sobie za zaszczyt to, że stoję na czele zarządu w takim właśnie roku. Tym bardziej, że z naszym klubem związany jestem od 10 roku życia, bo grałem w Wiśle od trampkarza do okręgówki, a prezesem zostałem w 2018 roku.
- Na kiedy planowaliście obchody 100-lecia?
- Przygotowywaliśmy się na wrzesień-październik, ale pandemia pokrzyżowała nasze plany i musieliśmy wszystko odwołać, a raczej – mam nadzieję przełożyć na następny rok. Chcieliśmy zrobić dwie imprezy plenerowe i oficjalne uroczystości oraz rozegrać jubileuszowy mecz towarzyski z Podbeskidziem. Nie udało się go jednak rozegrać, a koronawirus uniemożliwił nam nawet grę w rozgrywkach o Puchar 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej i nie pojechaliśmy do Lipin na mecz z Naprzodem. Na szczęście rozgrywki ligowe w rundzie jesiennej udało się przeprowadzić w całości, choć dwa mecze mieliśmy przełożone. Grały też drużyny młodzieżowe, a mamy: juniorów, trampkarzy, młodzików, orlików, żaków oraz najmłodszych w grupie skrzatów.
- Jaki moment z kończącego się roku najbardziej utkwił w pana pamięci?
- Musieliśmy się w nim borykać z... karuzelą trenerską. Zaczęła się jeszcze w rundzie jesiennej rok temu, bo Paweł Szpilarewicz, który wprowadził nas do okręgówki, po czterech kolejkach został zastąpiony przez Marcina Rabczaka, a jego wiosną, w trakcie tego martwego okresu bez rozgrywek zmienił Dariusz Kłoda, z którym rozstaliśmy się we wrześniu, a jego miejsce zajął Robert Żbikowski i doprowadził nas do półmetka tego sezonu. Zajęliśmy 6 miejsce więc wiosną będziemy grać w grupie drużyn walczących o utrzymanie, ale po tym co pokazaliśmy w ostatnim meczu w tym roku, zremisowanym 3:3 na wyjeździe z Błyskawicą Drogomyśl możemy być optymistami. Błyskawica to taki nasz rywal zza między i drużyna z czołówki więc cieszyliśmy się, że do 70 minuty prowadzimy 3:1. W końcówce rywale nas jednak dogonili, a wyrównującego gola strzelili w 4 minucie doliczonego czasu gry. Takim bliskim rywalem jest też Cukrownik Chybie, z którym wygraliśmy i u nas 2:0, i na wyjeździe 4:1, więc to były takie najmilsze chwile.
- W waszej historii najbardziej znane w piłkarskim środowisku nazwisko to Jan Furlepa, a kto dzisiaj jest wizytówką Wisły Strumień?
- Cieszę się, że mamy zespół. Najdłużej w klubie gra chyba Dariusz Indyk, a rolę lidera pełni Bartosz Wojtków, mający za sobą występy na zapleczu ekstraklasy w Polonii Bytom i dużo sezonów oraz goli w III lidze w Pniówku Pawłowice, BKS-ie Stali Bielsko-Biała i GKS-ie 1962 Jastrzębie. Mieszka w Strumieniu i gra w Wiśle. Liczymy, że niedługo doczekamy się naszych wychowanków, którzy chcą rozwijać swój talent. Do Piasta Gliwice przeszedł Patryk Fabian i gra w rezerwach, a do Górnika Zabrze trafił Dominik Klimkiewicz, który jest w zespole U16.
- Jaki macie cel na 2021 rok?
- Chcemy spokojnie utrzymać się w klasie okręgowej rozwijać szkolenie dzieci, bo w grupach młodzieżowych mamy około 140 dzieci. Będziemy także kontynuować remont obiektu, bo gmina nam pomaga. Jedna część budynku została ocieplona, a trzy pozostałe robimy własnymi siłami i możemy już powiedzieć, że została nam jeszcze jedna ściana. Dzięki przychylności pani burmistrz Anny Grygierek możemy w miarę spokojnie patrzeć w przyszłość. Życzę więc wszystkim na nowy rok zdrowia, bo to pozwoli nam działanie, w którym szczególnie pomagają mi: Janusz Pieczonka, Sebastian Bukowski, Stanisław Ochodek, Rafał Rusek, Adam Horczyk, Rafał Klimkiewicz, Łukasz Sowa i Katarzyna Gabzdyl. Wspólnymi siłami możemy ciągnąć ten klubowy wózek.